Środowe popołudnie. Jest godzina 14, sala już przygotowana. W jednej części stoi stół dla Mam, na nim ciasto - sernik i szarlotka (oczywiście wyroby cukierni domowej). W małej kuchni przygotowane filiżanki, kubki. Grzeje się woda a w powietrzu unosi się lekki zapach kawy. Domowo, ciepło. W drugim końcu sali zielony dywan, pudełka z zabawkami, książeczkami. To miejsce dla dzieci, specjalne tylko dla nich.
Nerwy dają o sobie znać. Takie nerwy z cyklu - czy ktokolwiek przyjdzie? Czy jak przyjdzie to będzie zwyczajnie dobrze?...