Urodziłem się w Miechowie, ale nie znam tego miejsca, gdyż wczesne dzieciństwo i moje lata młodzieńcze spędziłem w przepięknej wiosce Ćwików, w której uczyłem się min. ciężkiej pracy w polu i szacunku do ludzi.
Kiedy wyraźnie już odczytałem głos mojego powołania po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Dąbrowie Tarnowskiej, wstąpiłem do Wyższego Seminarium Misyjnego w Stadnikach, aby zostać sercaninem. Po siedmioletniej intensywnej formacji intelektualnej i duchowej znalazłem się w Bełchatowie gdzie zacząłem konfrontować teorie z rzeczywistością w tamtejszej dwudziestopięciotysięcznej parafii. Zawsze marzyłem o pracy z oazą, ale w spadku po poprzedniku otrzymałem wspaniałą grupę Rycerstwa Niepokalanej.
Te cztery piękne lata w Bełchatowie minęły mi tak szybko, że nawet nie wiem, kiedy i jak - w myśl polskiego przysłowia: "co się martwisz, co się smucisz ze wsi jesteś na wieś wrócisz" - znalazłem się w malutkiej wiejskiej parafii we Florynce w otoczeniu przepięknych gór i życzliwych mi ludzi z diecezji tarnowskiej. Tam zaczęło się coś, o czym nigdy w życiu nie śniłem i nie marzyłem. Zostałem harcerzem ba, komendantem Katolickiego Szczepu ZHP i myślałem, że to tylko sen, aż do momentu, kiedy musiałem uczyć się pionierki i biegać z harcerzami w krótkich spodenkach po obozie. Z perspektywy dnia dzisiejszego widzę, że to była niezła zabawa i naprawdę ciekawe doświadczenie.
Mówią, że "to, co dobre szybko się kończy", więc i moje dwa beztroskie harcerskie lata skończyły się z chwilą, kiedy otrzymałem dekret o przeniesieniu od księdza prowincjała. Miałem podjąć pracę w Krakowie jako, wikariusz, co mnie wcale nie zaskoczyło, ale również zostałem mianowany katechetą Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Młodzieży Niesłyszącej i to mnie już przeraziło tak, że od samego początku próbowałem się wymigać, co jeszcze bardziej utwierdziło naszego przełożonego w przekonaniu, że z językiem migowym to na pewno sobie poradzę. Niestety jednak trzeba było stawić czoła trudnemu zadaniu, więc zacząłem się uczyć języka migowego i paru jeszcze innych rzeczy.
Powierzono mi także pracę z młodzieżą oazową i opiekę nad scholką dziewczęcą, co próbuję realizować najlepiej jak tylko potrafię. Nie wiem, co mnie jeszcze w życiu spotka i gdzie mnie Pan Bóg widzi, ale wiem, że - przy współpracy z ludźmi - mogę zawsze liczyć na Jego pomoc.
Posługe w naszej parafii zakończył ksiądz Artur 27 czerwca 2010 r.
I Profesja zakonna: 22 września 1988 r. |
Święcenia kapłańskie: 14 maja 1994 r. |
Imieniny: 6 października |